Re: "Schabowe"

od: Wiesiaczek <ciotkazielinska@vp.pl>

z dn.: 2024-04-05 16:25:45


W dniu 5.04.2024 o 15:38, Jarosław Sokołowski pisze:
> Pan Marcin Debowski napisał:
>
>> Jedzenie 70%
>> Mieszkanie i media 10%
>> Pozostałe 20%
>>
>> Jedzenie 30%
>> Mieszkanie i media 40%
>> Pozostałe 30%
>>
>> Jak z tego można stwierdzić, że jedzenie jest drogie?
>
> Jeśli jakieś wydatki (np. jedzenie) pochłaniają większość budżetu, to
> uprawnione jest stwierdzenie, że to są drogie rzeczy.

Nie jest.

>> Tzn, jasne, można, arbitralnie ustanawiając jakąś linie bazową, ale
>> takie postawienie sprawy nie ma za dużo sensu.
>
> Mnie wyststrczy konstatacja faktu. Według obu powyższych kryteriów w PRL
> tanio nie było. Do tego nie potrzeba wyznaczania arbitralnych progów.

Wystarczy zapytać Sokołowskiego i On wam głupki powie (po skonstatowaniu
faktu, rzecz jasna), czy było tanio czy nie.


>>> W mojej rodzinie nie wykształciły się instynkty łowieckie, nikt nie
>>> chodził trzy razy dziennie do sklepu, by sprawdzić, czy akurat coś
>>> rzucili. W związku z tym, mimo relatywnie wysokich dochodów, często
>>> po prostu głodowaliśmy.
>>
>> Ale to jakby nie przesądza w kwestii percepcji cen, bo skoro cena
>> była stała to nie zależała od popytu i podaży, a o tym de facto
>> mówisz powyżej.
>
> Literalnie "powyżej" mówie o czym innym, o konsekwencjach tej ekonomii.
> Ja, jeśli cierpiałem niedostatki, to z powodu braku akceptacji tamtej
> "normalności". Nigdy nie mogłem się pogodzić z tym, że żeby coś mieć,
> należy wstać przed świtem, ustawić się w kolejce, ruszać na łów do
> Wołomina, przechodzić przypadkiem z tragarzami obok sklepu, albo bliżej
> zakolegować się z towarzyszem spekulantem.

Pierdoły pleciesz. Nigdy rano nie latałem po sklepach, bo do czasów
pierdolonej solidarności można było wszystko kupić normalnie.
Kolejki owszem były, podobnie jak dzisiaj w Biedronce.


> Jeszcze bardziej powyżej było o tym, że dla wielu ludzi dużo bardziej
> istotnym problemem był brak pieniędzy. Na jedzenie.

A ja myślałem, że to teraz ludzie żywią się na śmietnikach. Prawda to?


>>>> A jak się weźmie pod uwagę same zarobki i ceny to chyba tak
>>>> bardzo drogo ten prl mięsno-wędlinowo się jednak nie prezentuje?
>>> No to wziąłem wczoraj w dyskusji obok rocznik 1955. Zarobki
>>> w przemyśle lekkim 800 zł, kiełbasa myśliwska 55 zł. Dzisiaj
>>> wędlina tej klasy kosztuje podobnie, a zarobki...
>>
>> A ile dzisiaj płaci się za mieszkanie i media?
>
> Za media podobnie, czasem mniej, czasem więcej (za Gierka abonament
> telefoniczny to była stówa, wtedy też dużo ludzi zmuszonych było
> do oszczędzania na energii). Mieszkania są teraz sakramencko drogie.
> Jedyne co dobre, to że są. Za PRL po prostu jak nie było, to nie
> było -- choćby ktoś się skręcił.

Nie przypominam sobie, żeby ludzie spali na ulicy lub tak jak dzisiaj, w
metrze. Polecam metro ONZ o siódmej rano.


>> Co z tego, że za swoją obecną pensję mogę np. kupić ćwierć tony
>> żywieckiej skoro tak naprawdę mogę kupić jedynie 10kg bo za
>> mieszkanie płacę np. 3-6k?
>
> Jeśli starcza, to spoko -- dziesięć kilo kiełbachy to i tak za dużo.

No, to w RRL-u za 10 kg zapłaciłby 440 zł. Za resztę można było szaleć.


Z kiełbasą w PRL
> było inaczej. Wbrew temu, co niektórzy "pamiętają".

No to czekam, co pamięta Sokołowski?


>>> Dla wszystkich był dostępny jedynie "zestaw surwiwalowy" --
>>> chleb, mleko, ziemniaki, może jeszcze żółty ser. Z tym rzadko
>>> był problem, więc jakoś udało się przetrzymać zły czas i dotrwać
>>> do dzisiaj.
>>
>> Bo na tym polegało sterowanie tym bajzlem, że zestaw podstawowy
>> miał być tani. A teraz nie ma tego zestawu
>
> Wymieniony wyżej zestaw należy traktować dosłownie. Był, umrzeć
> z głodu nie pozwalał. Okres, kiedy był tylko ocet, można pominąć,
> bo długo nie trwał. Dzisiaj są te wszystkie wędliny po dychu,
> jakieś skrzydełka kurze po pińć złotych i sam nie wiem co jeszcze.
> Dieta jednak dużo bardziej urozmaicona.

I ty człowieku piszesz to na pl.rec.kuchnia?!
Skrzydełek kurzych po 5 zł nie kupiłbym nawet psu!
Smakosz się znalazł.


>> Tylko się dobrze zrozummy, jestem ostatnim, który tęskni
>
> W to nigdy nie wątpiłem (chociaż do tego ostatniego miejsca ustawiła
> się spora kolejka).

Skraca się z każdym dniem, spoko.

--
Wiesiaczek - dziś z podkarpackiej wsi
"Ja piję tylko przy dwóch okazjach:
Gdy są ogórki i gdy ich nie ma" ®
Niech żyje POLEXIT! I salwa Ukrainie!
Wolę Rosję jako wroga niż Ukrainę jako przyjaciela.

.

MM