Re: "Schabowe"

od: Marcin Debowski <agatek@INVALID.zoho.com>

z dn.: 2024-04-06 03:28:57


On 2024-04-05, Jarosław Sokołowski <jaros@lasek.waw.pl> wrote:
> Pan Marcin Debowski napisał:
>
>> Jedzenie 70%
>> Mieszkanie i media 10%
>> Pozostałe 20%
>>
>> Jedzenie 30%
>> Mieszkanie i media 40%
>> Pozostałe 30%
>>
>> Jak z tego można stwierdzić, że jedzenie jest drogie?
>
> Jeśli jakieś wydatki (np. jedzenie) pochłaniają większość budżetu, to
> uprawnione jest stwierdzenie, że to są drogie rzeczy. Jeśli tu za jakiś

Albo reszta jest bardzo tania bo np. bardziej dotowana.

> towar (np. kiełbasę) należy dać więcej grajcarów niż gdzie indziej,
> to znaczy, że ten towar w tym systemie jest drogi (pensję w każdym
> systemie przeliczamy tak, że każdy ma tysiąc grajcarów transferowych).

W systemie zamkniętym to może i tak, ale w sumie chyba dyskusja wyszła
od obecnie vs. prl. No i nadal nie wiem, czemu takie stwierdzenie
miałoby służyć skoro jednak trudno rzecz rozpatrywać w oderwaniu od
reszty cen.

>> Tzn, jasne, można, arbitralnie ustanawiając jakąś linie bazową, ale
>> takie postawienie sprawy nie ma za dużo sensu.
>
> Mnie wyststrczy konstatacja faktu. Według obu powyższych kryteriów w PRL
> tanio nie było. Do tego nie potrzeba wyznaczania arbitralnych progów.

Tanio (relatywnie) to by było gdyby po zaspokojeniu potrzeb podstawowych
i wielu innych zostawała przyzwoita rezerwa. Tak nigdy nie było. Więc tu
pełna zgodna, ale nadal nie do końca się MZ z tymi kiełbasami da coś
powiedzieć.

>> Ale to jakby nie przesądza w kwestii percepcji cen, bo skoro cena
>> była stała to nie zależała od popytu i podaży, a o tym de facto
>> mówisz powyżej.
>
> Literalnie "powyżej" mówie o czym innym, o konsekwencjach tej ekonomii.
> Ja, jeśli cierpiałem niedostatki, to z powodu braku akceptacji tamtej
> "normalności". Nigdy nie mogłem się pogodzić z tym, że żeby coś mieć,
> należy wstać przed świtem, ustawić się w kolejce, ruszać na łów do
> Wołomina, przechodzić przypadkiem z tragarzami obok sklepu, albo bliżej
> zakolegować się z towarzyszem spekulantem.

Obawiam się, że znakomita większość nie znała niczego innego i była to
dla nich norma.

> Jeszcze bardziej powyżej było o tym, że dla wielu ludzi dużo bardziej
> istotnym problemem był brak pieniędzy. Na jedzenie.

Na szczęście takiej rzeczywistości nigdy nie doświadczyłem.

>> A ile dzisiaj płaci się za mieszkanie i media?
>
> Za media podobnie, czasem mniej, czasem więcej (za Gierka abonament
> telefoniczny to była stówa, wtedy też dużo ludzi zmuszonych było

Telefon to była w sumie inna kategoria. Prund, gaz, woda, takie sprawy.

> do oszczędzania na energii). Mieszkania są teraz sakramencko drogie.
> Jedyne co dobre, to że są. Za PRL po prostu jak nie było, to nie
> było -- choćby ktoś się skręcił.

Gdzieś ludzie mieszkali. Nie że to były obecnie akceptowalne warunki,
ale wtedy były.

>> Co z tego, że za swoją obecną pensję mogę np. kupić ćwierć tony
>> żywieckiej skoro tak naprawdę mogę kupić jedynie 10kg bo za
>> mieszkanie płacę np. 3-6k?
>
> Jeśli starcza, to spoko -- dziesięć kilo kiełbachy to i tak za dużo.

No to taka figura retoryczna raczej była.

>> Rozpatrywanie cen jakiegoś dobra w oderwaniu od całości wydatków
>> nie pokazuje niczego konkretnego, a już na pewno nie jakości życia.
>
> Dlatego nie wypowiadałem się na temat jakości życia, a wspomniałem
> tylko o cenie kiełbasy. Zdecydowanie nie można tego porównać do

Nie, no w porządku, ale cały czas uważam, że nie można tego robić w
oderwaniu od praktycznie wszystkiego.

> sytuacji w Wenezueli. Tam jeszcze niedawno zatankowanie ogronego
> amerykańskiego krążownika szos kostowało dosłownie centy. Co więcej,
> benzyna była na stacjach, nigdy jej nie brakowało. Z kiełbasą w PRL
> było inaczej. Wbrew temu, co niektórzy "pamiętają".

Sam pamiętam puste półki w mięsnych. Ewentualnie jakieś coś czego nikt
nie był w stanie nawet zjeść.

--
Marcin
.

MM