Re: "Schabowe"

od: Marcin Debowski <agatek@INVALID.zoho.com>

z dn.: 2024-04-15 04:17:52


On 2024-04-06, Jarosław Sokołowski <jaros@lasek.waw.pl> wrote:
> Pan Marcin Debowski napisał:

Przy okazji dyskusji kulinarnych i wcześniej wspomnianych upodobań
Amerykanów i Brytyjczykow, byłem ostatnio świadkiem ciekawego zdarzenia.
Grupa Węgrów opierd...ła kelnera, że ich jedzenie zawiera czili. A
przecież wyraźnie poinstruowali go wczesniej (prawda, słyszałem), że nie
ma tam być nic pikantnego. I teraz zastanawia mnie czy to przekonanie,
że kuchnia węgierska to rzecz pikantna to jakiś taki niewiele wart
stereotyp, czy też może mamy tu do czynienia ze zjawiskiem jak w tym
dowcipie: Wchodzi eskimos do baru i zamawia whiski. Kelner się go pyta
czy z lodem, Eskimos odpowiada, a chcesz w ryja?

>>> Jeśli jakieś wydatki (np. jedzenie) pochłaniają większość budżetu,
>>> to uprawnione jest stwierdzenie, że to są drogie rzeczy.
>> Albo reszta jest bardzo tania bo np. bardziej dotowana.
>
> "Nie stać mnie", a "jest drogo" to zupełnie różne rzeczy. W sytuacji
> gdy na jedzenie trzeba wydać większość posiadanych środków, ludzi nie
> stać nawet na rzeczy tanie. Bo jeść trzeba, oszczędzić się nie da.

Jakby peerelowski ustawodawca wymyslił, żeby nie dotować mieszkań i na
mieszkania szła by większość posiadanych środków, to przeciez nie
oznacza, że jedzenie zrobiłoby się tanie i byłoby na nie wszytskich
stać.

>> Tanio (relatywnie) to by było gdyby po zaspokojeniu potrzeb podstawowych
>> i wielu innych zostawała przyzwoita rezerwa. Tak nigdy nie było. Więc
>> tu pełna zgodna, ale nadal nie do końca się MZ z tymi kiełbasami da coś
>> powiedzieć.
>
> Czy ten niedasizm jest symetryczny? W czasach licealnych zaopatrywałem
> rodzinę w prasę. W drodze powrotnej ze szkoły zaglądałem go kiosku i
> odbierałem tytuły, jakie kioskarz wkładał wdług listy do teczki (numer
> 39, pamiętam do dzisiaj). Było tego kilkanaście pozycji -- miesięczniki,
> tygodniki, jeden dziennik. Budżet na wszystko -- stówa. Jak kilo szynki.
> A czytania na cały miesiąc. Będę zatem twierdził ponad wszelką wątpliwość,
> że w PRL gazety były tanie. Gdzie popełniem błąd?

W porównywaniu rzeczy o cenach sterowanych i dodatkowo bez odniesienia
do lini bazowej czyli pewnego koszyka niezbędnych wydatków.

>>> Ja, jeśli cierpiałem niedostatki, to z powodu braku akceptacji tamtej
>>> "normalności". Nigdy nie mogłem się pogodzić z tym, że żeby coś mieć,
>>> należy wstać przed świtem, ustawić się w kolejce, ruszać na łów do
>>> Wołomina, przechodzić przypadkiem z tragarzami obok sklepu, albo bliżej
>>> zakolegować się z towarzyszem spekulantem.
>> Obawiam się, że znakomita większość nie znała niczego innego i była to
>> dla nich norma.
>
> Dzisiaj znają, a i tak (niektórzy) uważają, że tamto było lepsze. Zresztą
> dla wielu było -- system wprost wymarzony dla drobnych kombinatorów,
> którzy wtedy czuli się docenieni i potrzebni.

Osobie, która nie zna zatrudnienia w warunkach rzeczywistego rynku pracy
będzie bardzo trudno wytłumaczyć, że obowiązuje obecnie inny standard.
Jej przekonanie, że wykonywała dobrze swoją pracę nie wynika ze złego
charakteru. Jest to uwarunkowanie. Bo nikt sie jej wtedy nie czepiał i
wszyscy tak robili i to było dobre. Nastała nowa rzeczywistość a ona
tkwi w poprzedniej. Bo wtedy się nie wylatywało za np. wyjście w czasie
pracy i załatwianie prywatnych rzeczy, a prace mieli wszyscy, no to
oczywiste, że tamten system był lepszy. A kombinatorzy i inni oczywiście
tez byli i było tego z oczywistych względów więcej.

>>> Mieszkania są teraz sakramencko drogie. Jedyne co dobre, to że są.
>>> Za PRL po prostu jak nie było, to nie było -- choćby ktoś się skręcił.
>> Gdzieś ludzie mieszkali. Nie że to były obecnie akceptowalne warunki,
>> ale wtedy były.
>
> Na studiach byłem jedynym warszawiakiem w grupie, który nie mieszkał
> z rodzicami. Ale o takich rzeczach się zapomina, za to gada w kółko
> o tym, jakie to straszne, że osiemnastolatka nie stać na samodzielne
> mieszkanie. A za komuny to panie było lepiej, bo mieszkania dawali.

Ale te narzekania to chyba nie dotyczą 18tek, a jak przychodzi czas na
założenie rodziny czy ogólniej usamodzielnienie się? Ludzie zyją dłużej,
zmienił się też poziom zycia, pomiemieszkiwanie wielopokoleniowe to nie
obecny standard. A ceny są zaporowe w tym wynajmu. Czy też nie są bo aż
tak uważnie nie śledze polskiego rynku? Oczywiście oczekiwanie, że tuż
po studiach czy innej zawodówce ktoś samodzielnie wynajmie sobie
mieszkanie w rozsądnej lokalizacji to kompletne nieporozumienie. Ale w
wieku np. 30 lat?

>>> Dlatego nie wypowiadałem się na temat jakości życia, a wspomniałem
>>> tylko o cenie kiełbasy.
>> Nie, no w porządku, ale cały czas uważam, że nie można tego robić
>> w oderwaniu od praktycznie wszystkiego.
>
> Dlaczego nie można wspomnieć o pojedynczym fakcie? Żeby zabrać się
> ambitnie za całościową analizę, należałoby zacząć od redefinicji
> podstawowych pojęć, choćby pieniądza. "Bilety Narodowego Banku
> Polskiego" do znanych definicji nie pasowały. Wszystko było jak
> w jakiejś grze planszowej, gdzie na początku uczestnicy otrzymują
> plik karteczek, a później Się Dzieje. Z tym że w grach reguły są
> zwykle określone, a tu co chwila trzeba było je zmieniać. Bo życie
> nie dorastało do genialnego pomysłu gry żywymi ludźmi.

No właśnie i też z tech powodów. Dla mnie czy coś jest tanie czy drogie
jest rzeczą bardzo, bardzo relatywną. To jest kwestia wielu parametrów,
zarobków, siły nabywczej, innych. Troche mi trudno tak stwierdzić czy
kiełbasa w prl była tania czy droga :)

--
Marcin
.

MM