Dodano: 2000-08-22 00:00:00 Język: Polski Odwiedzono: 2044 razy.
Moim ukochanym jedzeniem jest jedzenie japonskie.
Gdy mieszkalam w Wyoming, odwiedzilam tam bardzo specjalna japonska restauracje, gdzie rezerwacje robi sie kilka miesiecy na przod.
Restauracja nazywa sie Lost Horizons, jest w Idaho, w miejscowosci Grand Targhee, godzine na poludniowy zachod od parku Yellowstone.
A bylo to tak: Jedziemy samochodem po zasniezonych drogach przez piekne gory. Na zewnatrz temperatura 25 stopni ponizej zera, 3 marzec, moje urodziny. Rezerwacje mamy na 6 wieczorem. Droga pusta, nie bardzo zamieszkana.
Nagle w oddali maly napis "Lost Horizons". Zajezdzamy przed dwupietrowy dom, gdzie wita nas para, ona Japonka, on Amerykanin, jak sie pozniej okazuje, brat astronauty Armstronga, tego, ktory hycal po Ksiezycu.
Poza nami jest jeszcze 5 innych par, w sumie 12 osob. Dom jest urzadzony tak, ze na parterze jest czesc mieszkalna, i te sie zupelnie omija wchodzac po schodach prowadzacych na pietro, gdzie jest "restauracja".
Tam, w duzym, otwartym pomieszczeniu ogien plonie w wielkim kominku, kilka malych stolikow z krzeslami zorganizowane w osobnych grupach, z duzymi roslinami oddzielajacymi ludzi. Wielkie okna wygladaja na gory, Tetons, ktore akurat sa skąpane w blasku ksiezyca.
Pan domu, jak sie okazuje, ma obsesje na temat nieprawdopodobnie kiczowatych obrazow, przedstawiajacych rozne polnagie rusalki w naturze, malowane ostrymi kolorami na czarnym aksamicie, i te obrazy sa wszedzie, swiecac pieknymi, okraglymi, doskonalymi piersiami. Poza tym wystroj jest japonski, co w sumie troche tworzy atmosfere surrealistyczno-schizofreniczna.
Pan domu zajmuje sie podawaniem win. Pani domu sama gotuje cale jedzenie.
Po malym wstepie przy kominku, i kieliszku wina na rozgrzanie, siadamy do stolu. Pani domu wnosi pierwsze, maciupkie danie, krewetki smazone w ciescie, a pan domu nalewa nam pol kieliszka nowego, innego wina. Po czterech godzinach, i 9 innych daniach i winach, jestesmy tak oszolomieni roznorodnoscia japonskiej kuchni, jak i kolekcja win, ze trudno jest nam sie ruszyc z miejsca, a wychodzac, robimy rezerwacje na sierpien.
Mamy godzine drogi do domu przez te piekne gory, ale jestesmy tak zrelaksowani, ze zjezdzamy samochodem na uboczna droge, i spimy przez godzine, az mroz nas budzi.
W koncu docieramy do domu, gdzie jeszcze raz porownujemy wrazenia, zapisujemy telefony ludzi, ktorych poznalismy w tej restauracji i pare notek w dzienniku na temat tej przygody.
Niestety, nie udalo nam sie juz wrocic do tej restauracji, ale wspomnienia mamy wspaniale.
Magdalena
From: magdalenab@aol.com (MagdalenaB)