Jego się robi w pewien dość charakterystyczny sposób: biały twarożek - powinien być suchy - odkłada się w jakieś ciepłe miejsce, przykrywszy miskę, dlatego, że on potem zacznie wydalać, wydzielać taki zapach - dość nieprzyjemny i mówi się na wsi, że on capi. I on powinien się ruszać, wogóle powinien dojść do takiego stanu, żeby się tak przemieszczać w tej misce, po całym pomieszczeniu - trzeba go łapać.
Stoi tak około tygodnia, następnie ten twarożek przesmażamy na maśle dodając do niego kminku. On się nam całkowicie rozpuści, osiągnie taką płynną konsystencję - jak fondue prawie. I potem po zdjęciu z ognia wbijamy do niego, no w zależności od ilości sera, 2-3 żółtka i zostawiamy. On wtedy zastyga - można go kroić już w plasterki.
Poezja :-)